poniedziałek, 16 lipca 2012

Walki dalszy ciąg

No więc wracam do początku, co oznacza tylko tyle, że kolejny raz w mojej głowie pojawiło się światło zgubienia denerwujących kilogramów. Niby nie jest ich dużo, niby waga w normie...ale normalnie to ja nie wyglądam! I zwyczajnie ciężko patrzeć w lustro kiedy się widzi, że wszystkie ubrania stały się nagle za małe. Może "nagle" to złe słowo, ale ciężko stwierdzić kiedy kilogramów przybyło. Przybywało od 1,5 roku. Cały czas, po troszkę i się uzbierała ładna sumka..

Trzy lata temu , po dwóch miesiącach diety 1200 kcal, schudłam 5 kg, więc wiem, że się da - trzeba tylko chcieć. Taaaaaa, bardzo łatwo powiedzieć, ciężej realizować, kiedy mieszka się z mamą kupującą codziennie czekoladę. Ta czekolada do mnie przemawia niestety. Jak na złość akurat ona.. Dlaczego tak brokuły do mnie ładnie nie mówią?

Apropo brokuła, to zawsze przypomina mi się ten obrazek.



No ale nie ma co narzekać, trzeba się brać za siebie - bo potem się okaże, że nie muszę zrzucać 5 kg, tylko 15, a to już będzie gorzej..

Mam w planach tą nieszczęsna dietę 1200 kcal po raz kolejny - przede wszystkim, bo jest już wypróbowana, ale również dlatego, że mogę jeść co chcę, tylko w mniejszych ilościach, a to dale mi większy komfort psychiczny. Jak na razie daję sobie 10 dni, czyli czas do przyjazdu J. Jeśli uda mi się zejść chociaż pół kg, to będę kontynuować. Aż będę znowu wyglądać tak (albo może i nie tak, bo przecież wtedy ważyłam jakieś 46 kg):



I nie obchodzi mnie, że facetom się podoba kawałek tyłka czy większe cycki. Ja mogę być płaska jak stół, byleby tylko czuć się dobrze sama ze sobą.